Równy tydzień po 1 PKO Festiwalu Biegowym, w którym zadebiutowałem na dystansie półmaratonu, również w Bydgoszczy odbywał się ekstremalny bieg z przeszkodami - Terenowa Masakra 2016 - II edycja.
Rok temu zawody zadebiutowały na mapie biegów terenowych, a ja wraz z nimi :) Razem z moim kolegą - Grzegorzem, wzięliśmy udział w I edycji tego biegu, ukończyliśmy go i już nie mogliśmy się doczekać kolejnych edycji :) W tym roku problemy zdrowotne wykluczyły mojego kompana z jakichkolwiek zawodów... Z zeszłorocznym biegiem wiąże się też śmieszna historia, w której Survivalowy Tata chciał być mądrzejszy od organizatorów :) Po odebraniu pakietów startowych, zamiast przywiązać swojego chipa do butów tak jak radził organizator, postanowiłem schować go do kieszonki w spodenkach. Bałem się, że nie będę sklasyfikowany, bo zgubię buta gdzieś w błocie albo w mule w jeziorze. Co się okazało? Dotarłem na metę w kompletnym obuwiu, ale nie zostałem sklasyfikowany, a na listach widniałem jako ten, który nie ukończył biegu :( Co za porażka... Dlatego w tym roku, oprócz dotarcia do mety, celem było wykonanie WSZYSTKICH poleceń organizatora poprawnie :)
Wracając do aktualnego roku... Impreza odbywała się w Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku w Bydgoszczy - największym parku miejskim w Polsce. Na miejscu byliśmy o 8.30. My, czyli cała moja rodzinka plus dziadek z babcią. Spacerkiem po parku udaliśmy się do biura zawodów odebrać pakiet startowy i poczekaliśmy na start drugiej fali, w której biegłem. O 9:30 zaproszono nas do strefy startowej, w której pani instruktor prowadziła rozgrzewkę ze startującymi. Równo o 9:45 wystartowaliśmy...
Sama trasa liczyła 10 km długości i naszpikowana była naturalnymi przeszkodami - wąwozy, powalone drzewa czy liczne zbiorniki wodne, które trzeba było pokonać wpław lub brodząc po pas w wodzie i mule. Po drodze mieliśmy do pokonania również ogrom przeszkód przygotowanych przez organizatorów- od wysokich ścian jak na zdjęciu powyżej, poprzez skok do wody w stylu Tarzana, kończąc na 50-metrowym zjeździe po specjalnie przygotowanej ślizgawce ze szczytu Góry Myślęcińskiej, na którą trzeba się było najpierw wdrapać :)
Na mecie stawiłem się z czasem 1:55:01, który dał mi 218 miejsce.
Sama impreza była świetnie zorganizowana za co należą się organizatorom wielkie brawa. Miasteczko biegowe doskonale zaopatrzone. Po olbrzymim wysiłku czekały na nas pyszne potrawy z grilla oraz ZIMNE piwko :)
PS. Od samego początku biegłem z Krzysiem, który raz mnie wyprzedzał a innym razem ja jego. Dzięki za wspólną końcówkę i pozdrawiam :)
Rok temu zawody zadebiutowały na mapie biegów terenowych, a ja wraz z nimi :) Razem z moim kolegą - Grzegorzem, wzięliśmy udział w I edycji tego biegu, ukończyliśmy go i już nie mogliśmy się doczekać kolejnych edycji :) W tym roku problemy zdrowotne wykluczyły mojego kompana z jakichkolwiek zawodów... Z zeszłorocznym biegiem wiąże się też śmieszna historia, w której Survivalowy Tata chciał być mądrzejszy od organizatorów :) Po odebraniu pakietów startowych, zamiast przywiązać swojego chipa do butów tak jak radził organizator, postanowiłem schować go do kieszonki w spodenkach. Bałem się, że nie będę sklasyfikowany, bo zgubię buta gdzieś w błocie albo w mule w jeziorze. Co się okazało? Dotarłem na metę w kompletnym obuwiu, ale nie zostałem sklasyfikowany, a na listach widniałem jako ten, który nie ukończył biegu :( Co za porażka... Dlatego w tym roku, oprócz dotarcia do mety, celem było wykonanie WSZYSTKICH poleceń organizatora poprawnie :)
Wracając do aktualnego roku... Impreza odbywała się w Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku w Bydgoszczy - największym parku miejskim w Polsce. Na miejscu byliśmy o 8.30. My, czyli cała moja rodzinka plus dziadek z babcią. Spacerkiem po parku udaliśmy się do biura zawodów odebrać pakiet startowy i poczekaliśmy na start drugiej fali, w której biegłem. O 9:30 zaproszono nas do strefy startowej, w której pani instruktor prowadziła rozgrzewkę ze startującymi. Równo o 9:45 wystartowaliśmy...
Sama trasa liczyła 10 km długości i naszpikowana była naturalnymi przeszkodami - wąwozy, powalone drzewa czy liczne zbiorniki wodne, które trzeba było pokonać wpław lub brodząc po pas w wodzie i mule. Po drodze mieliśmy do pokonania również ogrom przeszkód przygotowanych przez organizatorów- od wysokich ścian jak na zdjęciu powyżej, poprzez skok do wody w stylu Tarzana, kończąc na 50-metrowym zjeździe po specjalnie przygotowanej ślizgawce ze szczytu Góry Myślęcińskiej, na którą trzeba się było najpierw wdrapać :)
Na mecie stawiłem się z czasem 1:55:01, który dał mi 218 miejsce.
Sama impreza była świetnie zorganizowana za co należą się organizatorom wielkie brawa. Miasteczko biegowe doskonale zaopatrzone. Po olbrzymim wysiłku czekały na nas pyszne potrawy z grilla oraz ZIMNE piwko :)
PS. Od samego początku biegłem z Krzysiem, który raz mnie wyprzedzał a innym razem ja jego. Dzięki za wspólną końcówkę i pozdrawiam :)