niedziela, 21 lutego 2016

Tato !!! Bomba !


W okresie, gdy moja narzeczona była w ciąży często odwiedzaliśmy szpital. Wiadomo - to jakieś badania, to jakieś poradnie, konsultacje itp. Nie zawsze udawało mi się wejść do gabinetu razem z "M"... Gdy czekałem na korytarzach uwagę moją przykuwały plakaty z poradami dla młodych rodziców typu: JAK KĄPAĆ, JAK KARMIĆ, JAK PRZEWIJAĆ... no właśnie - PRZEWIJAĆ...

Ktoś kto projektował takie plakaty na pewno chciał pomóc. Kilka obrazków doskonale pokazywały kolejne czynności związane ze zmianą pieluchy. Pyk, pyk i zrobione. Proste jak bułka z masłem.
Jednak wszystko się zmienia, gdy w naszej pieluszce zamiast ładnego klocka plasteliny znajdujemy to "coś" - źle rozmieszana zaprawę murarską o kolorze musztardowym, która bardzo rzadko mieści się tam gdzie powinna lądując zazwyczaj w okolicach karku :P

Do tego zapach strasznie kujący nasze męskie nozdrza. Dużo czytam o historii i wiem, że pierwsze użycia broni biologicznej odnotowano już w starożytności ( podrzucanie jadowitych węży czy padniętych krów za mury miasta). Ale jestem pewien, że w czasach bardziej odległych jakiś Homo Erectus podrzucał to "coś" swojego dziecka sąsiadowi, którego nie lubił. Szkoda by było zmarnować potencjał takiej broni... 

Będąc już w tych odległych czasach pokuszę się o małą hipotezę wyjaśniającą dlaczego to nas, mężczyzn tak bardzo odrzuca na samą myśl przewijania naszego bobasa? Być może dlatego, że gdy nasz prapraprzodek wujek Staszek szedł na polowanie ubić jakiegoś mamuta to właśnie mamusia zostawała z obsranymi gaciami i zwyczajnie uodporniła się na te toksyczne związki... :)



Przewijanie to aktualnie największe wyzwanie jakie mnie spotyka od czasu narodzin Emila i póki co słabo sobie z tym radzę. Gdy mam pewność, że w środku są tylko siuśki to nie ma dla mnie problemu. Ale jeśli nos zaczyna świerzbić a oczy łzawić staram się podrzucić bobasa mamusi wymyślając sobie kilka bardzo ważnych prac domowych, które muszę jak najszybciej wykonać :)

To co mnie zastałoby gdybym to ja przewijał obrazuje poniższy filmik :)




Nie pozostaję nam - facetom nic innego jak przyznać drogie Panie, że w tej dziedzinie jesteście po prostu lepsze :P


środa, 17 lutego 2016

Agent "Mama"



Miejsce akcji : pokój naszego syna
Czas akcji: wieczór (późny wieczór)


Po kolejnym ciężkim dniu udaje się położyć Małego do łóżeczka. Szczęśliwi rodzice mają chwilę relaksu. Może jakiś film? Chętnie.  Jeszcze tylko mamusia spojrzy ostatni raz na maluszka i można coś włączyć...

Ale, ale... Co to takiego? Na policzku pojawiła się mała krostka... Tata wie co to znaczy...

W mgnieniu oka nasza sypialnia zamienia się w bibliotekę uniwersytecką jakiegoś medycznego wydziału...  Na stolikach lądują książki o tematyce pedagogicznej, medycznej itp. Poradniki dla młodych rodziców walają się po pościeli. W ruch idą tablety, laptopy, smartfony i wszelkie inne dobrodziejstwa współczesnej technologi. Wszystkie fora dla młodych mam są już przetrzepane... A odpowiedzi brak...

Co to za krosta? Czy jest niebezpieczna? Czy iść do lekarza? Co podać maluszkowi? Czego nie podać? Czy to uczulenie?

Młoda mama niczym agentka Scully z topowego niegdyś serialu bada przyczyny pojawienia się krostki traktując owe zjawisko równie poważnie co tajemniczego, śmiercionośnego wirusa, który przybłąkał się na naszą planetę z najdalszych zakamarków wszechświata.



Wiem co myślicie Panowie. Skoro coś się samo zrobiło to powinno samo zniknąć. Mały śpi, najwidoczniej nic mu nie jest. Pełen luzik. Też tak myślę. Tylko nie mówcie tego swoim kobietom, bo usłyszycie coś w stylu "TAK, TY MASZ WSZYSTKO W D..., WSZYSTKO DLA CIEBIE JEST TAKIE PROSTE", a jedna z książek o tytule "Jak być dobrym rodzicem" poleci w Waszą stronę.

W tej sytuacji trzeba pokazać zainteresowanie i palnąć coś w stylu: O kurde. Cóż za krosta. Trzeba się temu przyjrzeć... Dobrze wiemy co będzie rano...


A rano? Po kroście ani śladu. I gdy już myślicie, że sprawa ucichła...U mamy w głowie rodzi się pytanie: Dlaczego ta krosta tak szybko zniknęła? :P





Opisywana historia jest całkowicie fikcyjna...


sobota, 13 lutego 2016

Dzięki Tato !!!


Przeglądając internety (korzystając z chwili spokoju, bo nasz maluch już śpi) natrafiłem na pewną reklamę. Właśnie tak widzę siebie za kilka dobrych lat. Pewnie jakiś czas temu nie zrobiłaby na mnie większego wrażenia...I mimo, że to reklama jakiegoś soku to ja widzę w niej coś więcej...


I wiem jedno... Jeśli uda mi się być takim tatą jakim jest mój to ziści się moje marzenie...
A więc - dzięki Tato !

środa, 3 lutego 2016

Jak to się zaczęło ?

1 grudnia 2015 roku o godzinie 6:25 na świecie pojawił się mój syn - Emil. Od momentu, gdy facet słyszy płacz swojego dziecka, gdy słyszy ciepłe "mój Ty Maluszku...", które zmęczona mama kieruje do swojej pociechy... od pierwszych chwil życia dziecka, facet zmienia myślenie...

Wszystko co do tej pory było ważne schodzi na drugi plan. Teraz liczy się tylko jedno - rodzina. W jednej chwili spoczęła na Tobie wielka odpowiedzialność... A dla Ciebie najważniejszym jest to, aby wyjść z tej sytuacji zwycięsko - jako tata oraz przyjaciel.

Bycie tatą to najwspanialsza rzecz jaka może się przytrafić mężczyźnie. Żadne skoki ze spadochronem, loty paralotnią czy zdobywanie górskich szczytów nie może równać się z radością i euforią, a zarazem niepokojem jaki towarzyszy Ci od narodzin i będzie z Tobą przez resztę Twojego życia...